Żywność pochodząca z laboratorium nie jest już dziś domeną science fiction. Otrzymane na drodze laboratoryjnej mięso, mleko czy białko kurzych jaj istnieją. Metody tego rodzaju “hodowli” podlegają technologicznemu doskonaleniu, a koszty otrzymywanych w ten sposób artykułów spadają, kwestią czasu czyniąc ich konkurencyjność w stosunku do produktów zwierzęcych. W biotechnologiczne start-upy zaczynają inwestować koncerny produkujące żywność tradycyjnymi metodami hodowli zwierzęcej. Wydaje się zatem, iż najistotniejszą barierą zaistnienia tego rodzaju produktów w jadłospisie może stać się brak społecznej akceptacji wykwitły na gruncie lęku przed owocami biotechnologicznych operacji.
Biotechnologia może być wykorzystywana w różny sposób. Może służyć przemysłowej hodowli zwierząt (szybszy wzrost, więcej masy), ale także komórkowemu wytwarzaniu czystych produktów zwierzęcych. Z jednej strony na szali leży dobrostan zwierząt oraz negatywne zmiany klimatyczne generowane hodowlą na masową skalę (o czym już pisaliśmy), z drugiej ograniczenie emisji gazów cieplarnianych i cierpienia zwierząt. Wydaje się, iż korzyści są tutaj bezsporne, jednak przyzwyczajenie i strach przed nowym i nieznanym mogą stanowić tu przeszkodę. Dziś zatem postaramy się obłaskawić nieco biotechnologiczne mięso.
“Czyste” znaczy prawdziwe
Przede wszystkim należy zauważyć, że “wyhodowane” w laboratorium produkty nie są alternatywą dla mięsa, mleka czy jajek. To w istocie prawdziwe produkty zwierzęce, a wykorzystywane w tym przypadku technologie znane są już od pewnego czasu producentom serów, którzy wykorzystują syntetyczną podpuszczkę, enzym ścinający mleko, niegdyś (tradycyjnie) pozyskiwany z cielęcych żołądków. Produkcja insuliny dla osób chorych na cukrzycę również zamyka się w tego rodzaju procesie biotechnologicznym. Dotyczy to także ludzkiej skóry “hodowanej” na potrzeby transplantologii.
Technologia “czystych” produktów
Proces produkcji czystego mięsa składa się z kilku etapów. Rozpoczyna się z chwilą pobrania za pomocą biopsji komórek z mięśni szkieletowych zwierzęcia i zamocowaniu ich na rusztowaniu pomagającym zakotwiczyć się komórkom podczas rozrostu tkanki. “Szkielet” wykonany może być z materiału kolagenowego. Całość umieszczona zostaje w pojemniku (bioreaktorze), który obraca się utrzymując komórki w ruchu i cieple dzięki stymulacji elektrycznej. Odżywianie komórek (peptydy, witaminy, minerały, cukier, tlen) następuje dzięki zastosowaniu serum płodowego cieląt, choć istnieją już technologie wykorzystujące roślinne bądź syntetyczne podłoża. Liczba komórek podwaja się w mniej więcej w czasie 30. godzin, co daje znacznie szybszy przyrost mięśnia niż w przypadku wzrostu tradycyjnej, żywej krowy. Na koniec mięso uzupełnione zostaje o różne dodatki smakowe oraz teksturalne (tłuszcze).
Trzeba zaznaczyć, iż firmy produkujące czyste mięso nie wykorzystują okrytych “złą sławą” procesów inżynierii genetycznej. Nieco inaczej sprawa wygląda w przypadku wytwórców mleka oraz jajek, choć i w tym przypadku produkt finalny także wolny jest od GMO. Mowa o dziedzinie zwanej niekiedy “rolnictwem bezkomórkowym”, wykorzystującej technologie produkcji oparte na żywych organizmach (drożdże, bakterie, grzyby, algi) nakłanianych do tworzenia nieożywionych organicznych molekuł, jak białka czy tłuszcze. I tak produkty zwierzęce powstają tutaj absolutnie bez udziału zwierząt.
Proces taki podobny jest do warzenia piwa (drożdże browarnicze i cukier zamieniają się alkohol), z tym że tutaj specjalnie genetycznie modyfikowane drożdże karmione cukrem wytwarzają odpowiednie białka mleczne lub jajeczne, po czym zostają usunięte (pozostawiając produkt wolnym od GMO). Podobnie produkowana jest obecnie laboratoryjna insulina (niegdyś pochodziła z trzustki krów lub świń) oraz serowarska podpuszczka (dawniej otrzymywana ze śluzówki cielęcego żołądka), z tą różnicą, że zamiast drożdży korzysta się z bakterii.
Tego rodzaju technologie nie są specjalnie skomplikowane – w produkcji mleka bierze udział kilka różnych białek, które dość łatwo jest otrzymać i połączyć w finalnym procesie. Chodzi tu o cztery białka kazeinowe i dwa serwatkowe, które wymieszane z wodą, cukrem i minerałami dają gotowe krowie mleko. Sekwencje aminokwasów potrzebnych białek są ogólnie znane. Potrzebne jest jedynie przekonwertowanie ich na sekwencje DNA i zastosowanie metod inżynierii genetycznej, wprowadzając DNA do drożdży za pośrednictwem bodźców chemicznych albo elektrycznych.
Procesem takim można odpowiednio sterować – już na etapie produkcyjnym stworzyć mleko bez cholesterolu czy laktozy, z dodatkiem odpowiednio zdrowszych tłuszczów roślinnych, zamiast zwierzęcych. Zaletą takiego mleka jest także jego czystość (brak bakterii) i co za tym idzie dłuższy okres przydatności do spożycia.
Podobnie wygląda produkcja kurzych białek oraz żelatyny, z tą różnicą, że w tym drugim przypadku podczas generowania laboratoryjnego kolagenu (składnika żelatyny) korzysta się z pomocy odpowiednich bakterii, a nie drożdży.
Zalety “czystej” hodowli
Korzyści płynące z laboratoryjnie otrzymywanych produktów zwierzęcych mogą być ogromne. Metody hodowlane pochłaniaja ogromne ilości zasobów (energia, areały uprawne, woda) generując przy tym emisję gazów cieplarnianych. Wyżywienie rosnącej populacji ludności z wykorzystaniem tradycyjnych metod hodowlanych, przy jednoczesnym dążeniu do gospodarki zeroemisyjnej może być po prostu niewykonalne.
Nierecenzowane badania1 prowadzone w kontekście laboratoryjnego mleka ujawniają konkretne wyliczenia: zużytkowane zostaje w tym przypadku znacznie mniej energii (24-84%), wody (98%), obszarów przeznaczonych pod uprawy i hodowle (77-91%), ograniczając przy tym emisję gazów cieplarnianych na poziomie 33-65% w stosunku do tradycyjnych metod produkcji mleka.
Wśród niewątpliwych zalet laboratoryjnej hodowli przywołać należy także wspomnianą już czystość produktów. Wyroby zwierzęce są często skażone bakteriami kałowymi, E. coli oraz salmonellą. O faszerowaniu zwierząt antybiotykami jedynie wspomnimy. Mięso wyhodowane w laboratorium oczywiście wolne jest od takich “dodatków”. Jak widać nie bez powodu mięso produkowane poza organizmem zwierzęcym po długiej debacie marketingowej zaczęło być popularyzowane pod nazwą “czyste mięso”.
Być może największym osiągnięciem tego typu przedsięwzięć byłoby ograniczenie okrucieństwa wobec zwierząt. Przemysłowe metody hodowli nadal pozostawiają bowiem wiele do życzenia. Obrońcy praw zwierząt wciąż biją na alarm.
Kto chce jeść czyste mięso
Badania pokazują jednak, iż etyka nie znajduje się na samym szczycie kryteriów konsumenckich wyborów. Pozostaje w tyle za ceną, wygodą i smakiem. Wydaje się więc, iż to nie namysł nad losem krów i kurczaków mógłby przechylić szalę na korzyść czystego mięsa. Tak czy inaczej, dopóki ceny nie osiągną porównywalnych pułapów los zwierząt raczej się nie zmieni.
Czy cena produktów laboratoryjnych będzie wystarczającym argumentem dla zjednania przychylności konsumentów? A może pojawi się podobny lęk do tego wywołanego w kontekście GMO? Kto będzie gotowy na czystego burgera?
Społeczna akceptacja tego rodzaju produktów biotechnologicznych jest niezbędna, aby zaistniały na rynku, z wszelkimi konsekwencjami tego zaistnienia. Jeśli nikt nie będzie chciał takich produktów kupować, wówczas pozbawione sensu są wszelkie prace nad doskonaleniem technologii i obniżką kosztów produkcyjnych, a środki przeznaczone na start-upy trudniące się biotechnologicznymi produktami spożywczymi wyrzucone w błoto. Rynkowa obecność syntetycznej wanilii niepoddanej ocenie wpływu na zdrowie i środowisko, bez stosownych oznaczeń i nadzoru, wzbudza niepokój wielu zwolenników “zdrowej żywności”. Transparentność i przejrzystość działań jest tutaj ze wszech miar zasadna i konieczna. Konsumenci muszą wiedzieć co wkładają do koszyków. Edukacja jest tu korzystna dla wszystkich, także producentów. Zrozumienie procesów biotechnologicznych jest niezbędne. Lęk zawsze towarzyszy temu co nieznane.
Entuzjaści jedzenia biotechnologicznego zapewniają, iż produkty otrzymywane tą drogą są bezpieczne dla ludzi i mniej szkodliwe dla środowiska. Są także w równym stopniu “nienaturalne” jak współczesne metody hodowlane (antybiotyki, modyfikowane pasze, ciasne skrzynki zamiast wolnego wybiegu). Wszelkie działania na drodze znalezienia substytutów mięsa i innych produktów zwierzęcych z powodów środowiskowych, ekonomicznych i etycznych zwolennicy czystego jedzenia uznają za wartościowe i konieczne.
Tymczasem w 2005 roku Komisja Europejska przeprowadziła ankietę na temat społecznej zgody dotyczącej produkcji czystego mięsa, w kontekście ochrony życia zwierząt. Ponad połowa ankietowanych odpowiedziała negatywnie. Sceptycyzm mógł wówczas wynikać z kompletnej niewiedzy. W 2014 roku podobne badania przeprowadziło Pew Charitable Trust. Ich wyniki ukazały gotowość jedynie 20% Amerykanów do konsumpcji “laboratoryjnego” mięsa. Podobne wyniki otrzymano w tym samym czasie w Belgii – 25%. Gdy jednak badani zostali poinformowani o korzyściach dla środowiska wynikających z popularyzacji takiego mięsa, liczba zwolenników wzrosła do 43%2. Rola edukacji okazała się być nie do przecenienia.
Jeszcze lepsze wyniki uzyskano podczas badania przeprowadzonego w 2016 roku na Uniwersytecie Florida Atlantic. Postawione pytanie dotyczyło tym razem konsumpcji czystego mięsa, w szerszym kontekście jego udowodnionego bezpieczeństwa, identycznego smaku w stosunku do wyrobów z tradycyjnej hodowli i przystępnej ceny. 61% studentów i 62% dorosłych respondentów zgłosiło gotowość konsumpcji, zaś po otrzymaniu informacji dotyczących korzyści środowiskowych i etycznych liczby wzrosły odpowiednio do 77 i 72%.
Niektórzy są zdania, iż akceptacja biotechnologicznych produktów okaże się koniecznością, a ich udział w jadłospisie jest jedynie kwestią czasu. Problem wyżywienia miliardów mieszkańców Ziemi oraz względy środowiskowe przeważą. Odpowiednia edukacja w tym obszarze i popularyzacja czystych produktów będzie jednak konieczna i może ten proces przyspieszyć.
Czy tak się stanie?
A może już jesteś gotowa na czystego schabowego?
1 Paul Shapiro, Czyste mięso. Jak hodowla mięsa bez zwierząt zrewolucjonizuje twój obiad i cały świat, Marginesy, Warszawa 2018, s.237.
2 Za: Paul Shapiro, Czyste mięso. Jak hodowla mięsa bez zwierząt zrewolucjonizuje twój obiad i cały świat, Marginesy, Warszawa 2018, s.160.